piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 7

Wzięłaś łyk kawy i poczułaś się jak w niebie. Takiej kawy nigdy w życiu nie piłaś.
-Chyba jej smakuje. –powiedział rozbawiony Pit.
-Skąd znacie to miejsce? –zapytałaś.
-Kiedyś się szlajaliśmy i tu trafiliśmy, teraz przychodzimy tu w każdym wolnym czasie. –powiedział Winiar. Każdy zaczął pić kawę i jeść sernik, który swoją drogą też był dobry.
-Wyjeżdżasz na weekend? –zapytał Piotrek. Pokiwałaś przecząco głową.
-Czemu? –to pytanie zadał Grzesiu.
-Bo nie chcę. –odpowiadasz krótko.
-To zostaniesz hotelu ty, Krzysiek, Dawid, Andrzej i Grzesiek. –powiedział Marcin.
-Spoko. –powiedziałaś.  Rozmawialiście w knajpie jeszcze dobre pół godziny. Wyszliście z knajpy to była godzina 14:50.
-Kurde, za 10 minut obiad. –powiedział Zibi.
-Dalej biegniemy. –powiedział Marcin. Tak wszyscy siatkarze zaczęli biec.
-A wy nie biegniecie? –zapytał podejrzliwie Kuba.
-Nie mam sił. –powiedziałaś.
-Mnie coś Kosta boli, nie chcę jej nadwyrężać, więc wiesz. –powiedział Igła. Kuba pokiwał głową, że rozumieniem i dołączył do reszty siatkarzy.
-Kostka cię boli? –powiedziałaś wybuchając śmiechem.
-Przestań. Ktoś musi ci towarzyszyć. –powiedział szturchając cię.
-Jestem dużą dziewczynką. Nie zgubie się.
-Ale ja się o ciebie martwię.  Przecież ktoś musi.
-Dobra. –powiedziałaś. Szliście w milczeniu. Nie była to krępująca cisza. Wręcz przeciwnie. Po jakiś 5 minutach drogi, Krzysiu złapał cię za rękę. Spojrzałaś na wasze ręce, potem na niego. Ten niepewnie się uśmiechną, odwzajemniłaś uśmiech. Dalej szliście w ciszy. Po 12 minutach byliście w ośrodku. Już byliście przy drzwiach, kiedy puściłaś jego rękę.
-Co? –zapytał Igła.
-Przecież nie mogą nic wiedzieć. –powiedziałaś zakłopotana.
-Ah, tak. –powiedział. –Przepraszam.
-Nie masz za co. –weszliście na stołówkę, siatkarze już siedzieli przy stole i pochłaniali obiad. Gdy usiedliście zaczęło się.
-Nasze zguby się pojawiły! –krzyknął radośnie Winiar.
-Myśleliśmy, ze jakieś dzikie zwierzę was napadło. –powiedział Łukasz teatralnie chwytając się za serce.
-Boże, nie przesadzajcie. Jak widać żyjemy i żyć będziemy. –powiedziałaś. –Smacznego.
-Smacznego. –odpowiedzieli chórem. Obiad jak i trening minął wam w wybornej wręcz atmosferze. Chłopacy chcieli żebym zagrała z nimi, ale nie miałam na to ochoty. Obiecałam im jednak, ze w poniedziałek z nimi zagram. Nie ma to tamto. Część siatkarzy wyjechała do domów po kolacji, a część w sobotę rano. Okazało się także, że Dawid i Grzesiu muszą jechać do klubu załatwić jakieś sprawy. Andrzej musi jechać do Warszawy na życzenie Karola. Także w hotelu zostałam tylko ja i Krzysiu, ale także inni sportowcy.
-Witam! –krzyknął Krzysiu wpadając do pokoju o 12.
-Puka się! –krzyknęłaś. –Co by było jakbym była akurat naga? –zapytałaś.
-Mi by to odpowiadało. –odpowiedział. Szybko wzięłaś pierwszego lepszego buta i rzucałaś nim w Ignaczaka. Ten jednak szybko się uchylił.
-Chciałaś mnie zabić? –zapytał z udawanym smutkiem.
-O jednego głupka na świecie mniej. –pokazałaś mu język.
-Ja ci dam głupka. –powiedział i zaczął mnie gonić po pokoju. Chciałaś wybiec na korytarz, ale drzwi były zamknięte, a kluczyk jak się okazało miał Ignaczak. Kiedy on zamknął te drzwi, nie mam pojęcia.
-I co moja droga? –zapytał z cwanym uśmieszkiem. –Jaką karę wybierasz? –podszedł jeszcze bliżej. Przygryzłaś wargę i opierałaś się o drzwi. Twoje serce biło szybko.
-Żadną? –spytałaś cicho.
-Że wyrzucenie przez okno? –powiedział i przerzucił cię przez ramie. –Nie ma sprawy.
-Nie ! Krzysiek, nie ! –krzyczałaś, a ten zmierzał w stronę okna. –Przepraszam ! Boże puść mnie ! Ja chcę żyć ! Jestem młoda ! –nadal krzyczałam. Nic. Zero reakcji. –Łukasz cię zabiję ! –powiedziałam groźnie, ale ten argument też nic nie dał. Ignaczak zatrzymał się przed drzwiami na balkon, które otworzył. Wyszliśmy przez drzwi. Przerzucił mnie, że wyglądaliśmy jak para młoda. Ręce oplotłam wokół jego szyi. Ten wykonał zamach.
-Nie ! –krzyknęłaś i zamknęłaś oczy. Po chwili usłyszałaś jego śmiech. Otworzyłaś oczy i ujrzałaś jego.
-Ty naprawdę myślałaś, że cię wyrzucę? –zapytał nadal się śmiejąc. Nie wypuszczał mnie z objęć.
-To nie jest śmieszne. –powiedziałaś z wyrzutem.
-Oj nie gniewaj się. –dał ci buziaka w policzek i postawił na płytkach. Szybko weszliście do środka. Krzysiek położył się na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Bez zastanowienia położyłaś się obok niego. Złapaliście się za ręce. Przyglądaliście się im z każdej strony. Leżeliście tak przez dobrą godzinę, cały czas milcząc. Ta cisza wam nie przeszkadzała.
-Mogę zadać ci pytanie? –powiedziałaś po chwili.
-Pytaj. –odpowiedział.

-Co tak naprawdę między nami jest? 

------------------
Hej :) Dzisiaj jest wcześniej dlatego, że jadę na kilka dni do cioci, ale rozdziały będą się pojawiać :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz