Filip w nocy obudził się jeszcze kilka razy. Rano rodzice Krzyśka pojechali już do domu. Krzysiek dzisiaj miał trening tylko popołudniu. Mały był spokojny. Do momentu. Gdy Krzysiek pojechał na trening, po pół godzinie Filip zaczął płakać. Chciałaś go nakarmić, ale nie był głodny. Wzięłaś go na ręce i ponosiłaś go, ale nie przestał płakać. Zaczęłaś się denerwować. Włożyłaś go do wózka i zaczęłaś masować po brzuszku, ale to także nic nie dało. Zadzwoniłaś do Krzyśka, ale nie odbierał. Coraz bardziej się denerwowałaś. Nie wiedziałaś po kogo zadzwonić. Zdecydowałaś, że pojedziesz do lekarza. Ubrałaś Filipa, siebie i zabrałaś go do samochodu. Całe szczęście, że mieliście 2 samochody. Po 30 minutach byłaś u lekarza. Musiałaś chwilę poczekać, aż pacjent wyjdzie. Miałaś to szczęście, że inni rodzice zgodzili się, żebyś weszła. Filip nadal płakał. Weszłaś do gabinetu i lekarz zaczął badać małego.
-Kolka.
-Czyli to nic poważnego?
-Nie -lekarz lekko się uśmiechnął. -Pielęgniarka poda małemu krople, a pani zapiszę krople do pokarmu.
-Dobrze. -pokiwałaś głową. Pielęgniarka podała małemu krople i mogłaś wychodzić.
-Dziękuję, do widzenia.
-Do widzenia. -uśmiechnął się. Na korytarzu ubrałaś małego, który już nie płakał. Gdy wychodziłaś podziękowałaś wszystkim, za to, że cię przepuścili. Wróciłaś do domu. Zaniosłaś małego do łóżeczka, gdzie kontynuował swoje spanie. Zeszłaś na dół i przeczytałaś jak dokładnie trzeba stosować te kropelki, które wykupiłaś w aptece. Przestałaś czytać, gdy mały zaczął płakać. Zrobiłaś szybko mleko i dodałaś kropelki na kolkę. Poszłaś na górę i zaczęłaś karmić małego. Po 19 do domu wrócił Krzysiek. Powiedziałaś mu wszystko co się działo. Trochę się zmartwił i przepraszał, że nie odebrał, ale nie mógł mieć na sali telefonu, bo mieli jakąś wizytację.
14 grudnia 2014 roku
Dzisiaj Filip będzie miał chrzest. O 9 domu przyjechali wasi rodzice oraz rodzeństwo. Na chrzestnego wybraliście Łukasza, a chrzestną siostra Krzyśka -Iza. Jak przystało na matkę chrzestną kupiła ona ubranie, a Łukasz kupował świece. Iza ubrała Filipa i o 11:30 wyjeżdżaliście do kościoła. Msza zaczęła się o 12. Przez całą msze Filip nie płakał, ale także nie spał. O 13 msza się skończyła i wszyscy zaproszeni goście pojechali na salę. Zaprosiliście rodziców, rodzeństwo, zawodników Resovii i kilku z reprezentacji przyjechało, ponieważ reszta nie mogła. I taką najbliższą rodzinę. Na sali byliście do godziny 20, a potem większość rozjechała się do domów. Łukasz z Kasia pomogli wam się zabrać i to oni wzięli większość prezentów. W domu byliście wy, rodzice twoi i Krzyśka, Łukasz z Kasią i Iza z Pawłem - swoim mężem. O 22 Łukasz z Kasią wracali do Kędzierzyna, Iza z Pawłem do Warszawy. Wasi rodzice także wracali do domów, ponieważ nie chcieli wam zawracać głowy przed świętami.
Wigilię spędzacie w Rzeszowie, ale nie sami. Rodzice Krzyśka, twoi oraz wasze rodzeństwo przyjeżdża. Tak rodzinnie spędzicie te święta. Od rana panie siedzą w kuchni, a panowie przystrajają cały dom. Co jakiś czas wychodzisz zobaczyć co tam u Filipa, ale on sobie słodko śpi i nic mu nie przeszkadza. O 18 poszłyście się przygotować. Około 19 wszystko było na stoli, oraz wszystkie panie oraz wszyscy panowie byli gotowi. Podzieliliście się opłatkiem, składając sobie życzenia i zasiedliście do stołu. Obok siebie miałaś wózek, w którym spał Filip. Przy stole każdy z każdym rozmawiał, a cała atmosfera była przyjemna. Gdy skończyliście jeść Krzysiek ubrał czapkę mikołaja i rozdawał każdemu prezenty. Najwięcej ich dostał nie kto inny jak Filipek. Ty Krzyśkowi kupiłaś bokserki i wodę toaletową. Ty natomiast dostałaś naszyjnik oraz sukienkę.
-A i jeszcze mam do was informację. -powiedział Krzysiek. Kompletnie nie wiedziałaś o co chodzi.
-No to co nam powiesz? -zapytał Łukasz.
-Muszę was poinformować, że...
------------------------------
Przepraszam ! Miał być wczoraj, ale pojechałam na imieniny do wuja i wróciłam bardzo późno. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Przepraszam też, że nie odpowiedziałam na komentarze, ale te tydzień był bardzo ciężki, a stwierdziłam, że dzisiaj nie warto odpowiadać :) Postaram się poprawić.
A teraz mam dla was INFORMACJĘ, którą warto przeczytać !
Pod ostatnim rozdziałem pojawił się pewien komentarz, który pozwolę sobie zacytować:
"Troche chamsko to robisz bo zmuszasz nas do komebtowania pomimo ze wiesz ile osib to czyta i ile osob na tego bloga wchodzi. -.- bezsensu ."
Trochę zrobiło mi się smutno, ale moim zdaniem to jest dla was. Bo jeśli komentujecie to rozdziały pojawiają się szybciej. Ale jeżeli tak ma być to ja dziękuję i nie będę już w ogóle pisać, żebyście komentowali. Jeśli chcecie to komentujcie jeśli nie to nie. Rozdziały będą się pojawiać wtedy kiedy będę miała chwilę czasu, a teraz mam go mało ponieważ muszę się poprawić w nauce. I teraz zwracam się do osoby, która to napisała, jeśli coś ci się nie podoba to nie czytaj, nikt cię nie zmusza. I proszę nie pisz mi takiego czegoś, że gdyby było np. 25 komentarzy to bym dodała szybko rozdział.
Dziękuje to na tyle.
niedziela, 24 listopada 2013
niedziela, 17 listopada 2013
Rozdział 47
Podeszłaś do drzwi i otworzyłaś je.
-Witaj Asiu. -zobaczyłaś rodziców Krzyśka. Poznaliście się w wakacje, gdy byli w odwiedzinach.
-Dzień dobry, proszę, niech państwo wejdą. -uśmiechnęłaś się i wpuściłaś ich do środka.
-Przyjechaliśmy odwiedzić nasze wnuki. -powiedziała pani Maria.
-No i bardzo dobrze. Napiją się państwo czegoś? -zapytałaś.
-Ja poproszę kawę. A ty Stefan?
-Ja herbatę. -uśmiechnął się.
-A gdzie jest Filip?
-W salonie, niech państwo wejdą, a ja zaraz dojdę. -poszłaś do kuchni i zrobiłaś 2 herbaty i kawę. Wyłożyłaś na talerzyk jakieś ciastka. Wszystko położyłaś na tacy i poszłaś do salonu. Dziadkowie zabawiali wnuka, który już nie spał. Położyłaś wszystko na ławie i odniosłaś tackę. Wróciłaś do pokoju.
-Mogę go wziąć? -zapytała pani Maria.
-Oczywiście, niech się pani nie pyta. -uśmiechnęłaś się.
-Tylko go nie upuść! -zażartował pan Stefan i zaczęliście się śmiać. Siedzieliście i rozmawialiście. Filip spokojnie leżał w wózku, aż do momentu kiedy nie zaczął płakać. Stwierdziłaś, że jest głodny i wcześniej przepraszając rodziców Krzyśka wyszłaś zrobić mleko. Wróciłaś po chwili z mlekiem. Wyciągnęłaś małego i usiadłaś w fotelu. Zaczęłaś go karmić.
-Uczycie go nosić? -zapytała mam Krzyśka.
-Nie. -odpowiedziałaś. -Lepiej, żeby poleżał trochę niż potem cały czas mielibyśmy go nosić, a dziecko szybko się tego nauczy.
-Bardzo mądrze.
-Kto to wymyślił? -zapytał pan Stefan.
-Ja to zainicjowałam, bo Krzysiek to by go nosił cały czas. -zaśmialiście się. Gdy małemu się obiło włożyłaś go z powrotem do wózka, w którym zasnął.
-My się będziemy zbierać, musimy jakiś hotel wynająć. -powiedział tata Krzyśka.
-No proszę. My mamy pokój wolny.
-Nie będziemy wam głowy zawracać.
-A niech państwo przestaną. Nie będą się państwo po hotelach włóczyć.
-Ale Asiu... -zaczęła pani Maria.
-Nie chcę żadnych, ale To nie jest kłopot, a Krzysiek raczej też nie będzie za tym, żeby państwo spali w hotelu.
-No dobrze. -westchnęła. Uśmiechnęłaś się. Po 19 do domu wszedł Krzysiek.
-Cześć Asiu. -powiedział, gdy wyszłaś na korytarz.
-Cześć. -pocałowaliście się. -Jak na treningu? -zapytałaś.
-Dobrze, a gdzie mój synek?
-Twój? -uniosłaś brwi.
-Nasz. -westchnął. -To gdzie on jest?
-W salonie. powiedziałaś. Wyminął cię i wszedł do salonu.
-Mama, tata? A co wy tu robicie? -zapytał zdziwiony.
-Przyjechaliśmy odwiedzić wnuki. -powiedziała pani Maria. Przywitali się. Usiadłaś w fotelu i przyglądałaś się temu wszystkiemu. Krzysiek po przywitaniu podszedł do syna. Chciał go wziąć, ale spał więc odpuścił. Pogłaskał go tylko po główce i usiadł w drugim fotelu, na przeciwko ciebie. O 21 Zabrałaś syna, żeby go wykąpać.
-Pomóc ci? -zapytał Krzysiek.
-Nie, dam sobie rade. -uśmiechnęłaś się lekko. Poszłaś na górę. Włożyłaś syna do łóżeczka i przygotowałaś wanienkę, do której nalałaś ciepłej wody. Rozebrałaś synka, uśmiechając się do niego co chwilę. Włożyłaś go do wody i zaczęłaś go kąpać. Nie lubił kąpieli i za chwilę płakał.
-No już, zaraz kończymy. -mówiłaś. Po chwili wyciągnęłaś go z wody, wytarłaś, naoliwkowałaś i ubrałaś. Włożyłaś go do łóżeczka i usiadłaś obok. Siedziałaś tak długo, aż mały zasnął. Poszłaś się wykąpać i zeszłaś na dół.
-Zasnął? -zapytał Krzysiek.
-Tak. -powiedziałaś. -Idę naszykować pokój. -ruszyłaś na górę. Przygotowałaś pokój dla rodziców Krzyśka. Schodzą na dół minęłaś się z panią Marią i panem Stefanem. Weszłaś do kuchni i nalałaś sobie wody. Poczułaś czyjeś ręce na swojej talii.
-Kochanie.
-Słucham? -odłożyłaś szklankę i odwróciłaś się do niego przodem.
-Kocham cię. -powiedział i cię pocałował.
-Jesteś tego pewien?
-Asia, no co ty? Masz wątpliwości? -zdziwił się.
-Nie wiem. -wzruszyłaś ramionami.
-O co chodzi? -podniósł twój podbródek. Spojrzałaś w jego oczy.
-Po twoim dzisiejszym zachowaniu mam wątpliwości.
-A co ja zrobiłem? -uniósł brwi.
-"Mój synek". -mruknęłaś.
-O to ci chodzi? Przecież to tylko tak, to było małe przejęzyczenie.
-Małe. -prychnęłaś. -A to jak mnie potraktowałeś? Wyminąłeś mnie i poszedłeś do syna.
-I ty sądzisz, że przestałem cię kochać?
-Dobranoc. -usłyszeliście głos pani Marii.
-Dobranoc. -odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się do niej lekko. Odwzajemniła uśmiech i poszła na górę.
-Nie usłyszałem odpowiedzi.
-Krzysiek, wiesz jak ja się poczułam. -łzy stanęły ci w oczach. -Jak coś gorszego. Jakby syn był dla ciebie ważniejszy ode mnie. -nie wytrzymałaś i rozpłakałaś się. Wyminęłaś go i ruszyłaś na górę do sypiali. Rzuciłaś się na łóżko i płakałaś.
-Asiu, kochanie. -Krzysiek usiadł na łóżku. Podniosłaś się. -Przepraszam, to nie miało tak wyglądać. Przecież cie kocham, Asiu, no. Nie płacz. -tarł twoje łzy i przytulił cię. -Kocham cię. -powiedziałeś i pocałował cię w czoło.
-Też cie kocham. -powiedziałaś. Pocałowaliście się i znów mogłaś poczuć smak jego ust. Za chwilę Krzysiek poszedł się umyć, a ty położyłaś się w łóżku. Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś. Obudził cię płacz Filipa. Spojrzałaś na zegarek, na którym widziała 2 w nocy.
-Głodny jest? -usłyszałaś za plecami.
-Raczej tak. -westchnęłaś.
-Pójdę go trochę uspokoić. -wstaliście. Ty poszłaś na dół, a Krzysiek do Filipa. Szybko zrobiłaś mleko i poszłaś na górę. Nakarmiłaś małego, ale on nadal płakał. Zdziwiłaś się. Nigdy nie płakał po jedzeniu.
-Ej skarbie, co jest. -mówiłaś do niego. Nic go nie uspokajało, cały czas płakał. Włożyłaś go do łóżeczka.
-Może to kolka? -zapytał Krzysiek.
-Nie wiem. -westchnęłaś. Zaczęłaś masować brzuszek Filipa. Po półgodzinie przestał płakać i zasnął.
-Chodź spać, jesteś zmęczona. -powiedział Krzysiek. Gdy weszliście do sypiali, położyłaś się i niemalże od razu zasnęłaś.
-------------------------
No to jest dzisiaj :) Mam do was pytanie, jak dowiedzieliście się o istnieniu tego bloga? Czekam na wasze odpowiedzi :)
Mam też taka propozycję:
jeżeli będzie 5 komentarzy rozdział pojawi się w niedzielę,
jeżeli będzie 10 komentarzy rozdział pojawi się w sobotę, itd.
Wiecie o co chodzi, nie? :D
Także, teraz od was będzie zależeć kiedy dodam rozdział :)
Pozdrawiam ! :)
Ps. Nie toleruję komentarzy minuta po minucie.
-Witaj Asiu. -zobaczyłaś rodziców Krzyśka. Poznaliście się w wakacje, gdy byli w odwiedzinach.
-Dzień dobry, proszę, niech państwo wejdą. -uśmiechnęłaś się i wpuściłaś ich do środka.
-Przyjechaliśmy odwiedzić nasze wnuki. -powiedziała pani Maria.
-No i bardzo dobrze. Napiją się państwo czegoś? -zapytałaś.
-Ja poproszę kawę. A ty Stefan?
-Ja herbatę. -uśmiechnął się.
-A gdzie jest Filip?
-W salonie, niech państwo wejdą, a ja zaraz dojdę. -poszłaś do kuchni i zrobiłaś 2 herbaty i kawę. Wyłożyłaś na talerzyk jakieś ciastka. Wszystko położyłaś na tacy i poszłaś do salonu. Dziadkowie zabawiali wnuka, który już nie spał. Położyłaś wszystko na ławie i odniosłaś tackę. Wróciłaś do pokoju.
-Mogę go wziąć? -zapytała pani Maria.
-Oczywiście, niech się pani nie pyta. -uśmiechnęłaś się.
-Tylko go nie upuść! -zażartował pan Stefan i zaczęliście się śmiać. Siedzieliście i rozmawialiście. Filip spokojnie leżał w wózku, aż do momentu kiedy nie zaczął płakać. Stwierdziłaś, że jest głodny i wcześniej przepraszając rodziców Krzyśka wyszłaś zrobić mleko. Wróciłaś po chwili z mlekiem. Wyciągnęłaś małego i usiadłaś w fotelu. Zaczęłaś go karmić.
-Uczycie go nosić? -zapytała mam Krzyśka.
-Nie. -odpowiedziałaś. -Lepiej, żeby poleżał trochę niż potem cały czas mielibyśmy go nosić, a dziecko szybko się tego nauczy.
-Bardzo mądrze.
-Kto to wymyślił? -zapytał pan Stefan.
-Ja to zainicjowałam, bo Krzysiek to by go nosił cały czas. -zaśmialiście się. Gdy małemu się obiło włożyłaś go z powrotem do wózka, w którym zasnął.
-My się będziemy zbierać, musimy jakiś hotel wynająć. -powiedział tata Krzyśka.
-No proszę. My mamy pokój wolny.
-Nie będziemy wam głowy zawracać.
-A niech państwo przestaną. Nie będą się państwo po hotelach włóczyć.
-Ale Asiu... -zaczęła pani Maria.
-Nie chcę żadnych, ale To nie jest kłopot, a Krzysiek raczej też nie będzie za tym, żeby państwo spali w hotelu.
-No dobrze. -westchnęła. Uśmiechnęłaś się. Po 19 do domu wszedł Krzysiek.
-Cześć Asiu. -powiedział, gdy wyszłaś na korytarz.
-Cześć. -pocałowaliście się. -Jak na treningu? -zapytałaś.
-Dobrze, a gdzie mój synek?
-Twój? -uniosłaś brwi.
-Nasz. -westchnął. -To gdzie on jest?
-W salonie. powiedziałaś. Wyminął cię i wszedł do salonu.
-Mama, tata? A co wy tu robicie? -zapytał zdziwiony.
-Przyjechaliśmy odwiedzić wnuki. -powiedziała pani Maria. Przywitali się. Usiadłaś w fotelu i przyglądałaś się temu wszystkiemu. Krzysiek po przywitaniu podszedł do syna. Chciał go wziąć, ale spał więc odpuścił. Pogłaskał go tylko po główce i usiadł w drugim fotelu, na przeciwko ciebie. O 21 Zabrałaś syna, żeby go wykąpać.
-Pomóc ci? -zapytał Krzysiek.
-Nie, dam sobie rade. -uśmiechnęłaś się lekko. Poszłaś na górę. Włożyłaś syna do łóżeczka i przygotowałaś wanienkę, do której nalałaś ciepłej wody. Rozebrałaś synka, uśmiechając się do niego co chwilę. Włożyłaś go do wody i zaczęłaś go kąpać. Nie lubił kąpieli i za chwilę płakał.
-No już, zaraz kończymy. -mówiłaś. Po chwili wyciągnęłaś go z wody, wytarłaś, naoliwkowałaś i ubrałaś. Włożyłaś go do łóżeczka i usiadłaś obok. Siedziałaś tak długo, aż mały zasnął. Poszłaś się wykąpać i zeszłaś na dół.
-Zasnął? -zapytał Krzysiek.
-Tak. -powiedziałaś. -Idę naszykować pokój. -ruszyłaś na górę. Przygotowałaś pokój dla rodziców Krzyśka. Schodzą na dół minęłaś się z panią Marią i panem Stefanem. Weszłaś do kuchni i nalałaś sobie wody. Poczułaś czyjeś ręce na swojej talii.
-Kochanie.
-Słucham? -odłożyłaś szklankę i odwróciłaś się do niego przodem.
-Kocham cię. -powiedział i cię pocałował.
-Jesteś tego pewien?
-Asia, no co ty? Masz wątpliwości? -zdziwił się.
-Nie wiem. -wzruszyłaś ramionami.
-O co chodzi? -podniósł twój podbródek. Spojrzałaś w jego oczy.
-Po twoim dzisiejszym zachowaniu mam wątpliwości.
-A co ja zrobiłem? -uniósł brwi.
-"Mój synek". -mruknęłaś.
-O to ci chodzi? Przecież to tylko tak, to było małe przejęzyczenie.
-Małe. -prychnęłaś. -A to jak mnie potraktowałeś? Wyminąłeś mnie i poszedłeś do syna.
-I ty sądzisz, że przestałem cię kochać?
-Dobranoc. -usłyszeliście głos pani Marii.
-Dobranoc. -odpowiedziałaś i uśmiechnęłaś się do niej lekko. Odwzajemniła uśmiech i poszła na górę.
-Nie usłyszałem odpowiedzi.
-Krzysiek, wiesz jak ja się poczułam. -łzy stanęły ci w oczach. -Jak coś gorszego. Jakby syn był dla ciebie ważniejszy ode mnie. -nie wytrzymałaś i rozpłakałaś się. Wyminęłaś go i ruszyłaś na górę do sypiali. Rzuciłaś się na łóżko i płakałaś.
-Asiu, kochanie. -Krzysiek usiadł na łóżku. Podniosłaś się. -Przepraszam, to nie miało tak wyglądać. Przecież cie kocham, Asiu, no. Nie płacz. -tarł twoje łzy i przytulił cię. -Kocham cię. -powiedziałeś i pocałował cię w czoło.
-Też cie kocham. -powiedziałaś. Pocałowaliście się i znów mogłaś poczuć smak jego ust. Za chwilę Krzysiek poszedł się umyć, a ty położyłaś się w łóżku. Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś. Obudził cię płacz Filipa. Spojrzałaś na zegarek, na którym widziała 2 w nocy.
-Głodny jest? -usłyszałaś za plecami.
-Raczej tak. -westchnęłaś.
-Pójdę go trochę uspokoić. -wstaliście. Ty poszłaś na dół, a Krzysiek do Filipa. Szybko zrobiłaś mleko i poszłaś na górę. Nakarmiłaś małego, ale on nadal płakał. Zdziwiłaś się. Nigdy nie płakał po jedzeniu.
-Ej skarbie, co jest. -mówiłaś do niego. Nic go nie uspokajało, cały czas płakał. Włożyłaś go do łóżeczka.
-Może to kolka? -zapytał Krzysiek.
-Nie wiem. -westchnęłaś. Zaczęłaś masować brzuszek Filipa. Po półgodzinie przestał płakać i zasnął.
-Chodź spać, jesteś zmęczona. -powiedział Krzysiek. Gdy weszliście do sypiali, położyłaś się i niemalże od razu zasnęłaś.
-------------------------
No to jest dzisiaj :) Mam do was pytanie, jak dowiedzieliście się o istnieniu tego bloga? Czekam na wasze odpowiedzi :)
Mam też taka propozycję:
jeżeli będzie 5 komentarzy rozdział pojawi się w niedzielę,
jeżeli będzie 10 komentarzy rozdział pojawi się w sobotę, itd.
Wiecie o co chodzi, nie? :D
Także, teraz od was będzie zależeć kiedy dodam rozdział :)
Pozdrawiam ! :)
Ps. Nie toleruję komentarzy minuta po minucie.
piątek, 15 listopada 2013
Rozdział 46
Usiadłeś na korytarzu i schowałeś twarz w dłonie. Płakałeś. Po chwili usłyszałeś.
-Panie Krzysztofie... -podniosłeś głowę i zobaczyłeś pielęgniarkę. -Niech pan nie płacze, Pani Asia żyje.
-Żyje? -poderwałeś się. Otarłeś łzy -Jak to żyje?
-Sprzęt się popsuł. Przepraszamy.
-Asia żyje? -nie dowierzałeś.
-Tak, może pan do niej wejść. -powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Wszedłeś do sali. Asia spała. Usiadłeś obok. Nie odzywałeś się, po prostu byłeś obok. Po godzinie do sali weszła pielęgniarka z waszym synem.
-Filip. -powiedziałeś. Wziąłeś go na ręce. Nie spał. Oczy miał otwarte. Pielęgniarka wyszła.
-Krzysiek... -usłyszałeś. Obróciłeś się i zobaczyłeś Asię.
-Kochanie. -powiedziałeś i pocałowałeś ją. Uśmiechnęła się.
-Mogę go wziąć? -zapytała.
-Pewnie. -podałeś jej syna.
-Jaki on słodki i podobny do ciebie. -zaśmiała się.
-Ma twoje oczy. -powiedziałeś. Do sali wszedł lekarz.
-Jak się pani czuje?
Z perspektywy Joanny
-Dobrze. -odpowiedziałaś.
-Boli coś panią?
-Brzuch.
-To normalne po operacji.
-A co z dzieckiem? -zapytał Krzysiek.
-Wszystko jest dobrze. -uśmiechnął się. -Chciałem tez państwa bardzo przeprosić.
-Za co? -zapytałaś.
-Nastraszyłem, że ma pani białaczkę.
-Mam białaczkę? -nie dowierzałaś.
-No właśnie o to chodzi, że przed chwilą dostałem wyniki badań i nie ma pani białaczki. Tamte wyniki były na szybko i po prostu coś źle zrobili. Jeszcze raz przepraszam. -powiedział. Odetchnęliście z ulgą. -Musimy jeszcze panią poinformować, że nie może pani piersią karmić dziecka.
-Dlaczego?
-Nie ma pani pokarmu. Zaraz napisze jakie mleko może pić państwa syn i pielęgniarka pani je przyniesie.
-Dobrze. -powiedziałaś. Lekarz wyszedł.
-Nie przejmuj się. -przytulił cię Krzysiek.
-Wiesz co, może to nawet lepiej. Dużo razy jest tak, że kobiety maja za dużo pokarmu i mają problemy.
-No widzisz. -uśmiechnął się. Za pół godziny przyszła pielęgniarka z pokarmem. Pokazała jak najlepiej butelką karmić dziecko. Pielęgniarka wyszła. Nakarmiłaś małego i za chwilę już spał. Zmusiłaś Krzyśka, żeby poszedł do domu się przespać. Niechętnie, ale się zgodził. Na drugi dzień przyszedł o 9. Akurat karmiłaś małego. O 12 do sali weszli siatkarze no bo jakby inaczej. Musieli zobaczyć "przyszła gwiazdę polskiej siatkówki" jak to powiedział Dawid. Posiedzieli z godzinę i pojechali do swoich domów. Przyjechał także trener Kowal. Po twoim obiedzie do sali weszła Iwona z dziećmi.
-Cześć, możemy? -zapytała.
-Pewnie. -odpowiedziałaś.
-Cześć. -przywitały się dzieci.
-Hej. -uśmiechnęłaś się.
-Jaki on mały. -powiedziała Dominika siedząc u Krzyśka na kolanach.
-Ty też kiedyś taka byłaś, wiesz? -powiedział Krzysiek.
- Na prawdę?
-Tak, każdy gdy się urodzi jest taki mały, a potem rośnie. -tłumaczył.
-Jak fajnie, że mam braciszka. -Sebastian się zachwycał.
-Nie wolałbyś siostry? -zapytałaś.
-Nie, bo bym musiał bawić się lalkami. -powiedział, a wy się zaśmialiście. Filip za chwilę zasnął więc Krzysiek włożył go do jego łóżeczka. Iwona z dziećmi nie siedzieli długo i po chwili zbierali się do domu. Powiedziała, że przyjadą gdy będziecie już w domu. Nie mieliście długo spokoju gdyż do sali wszedł Łukasz z Kasią.
-Cześć. -przywitał się Łukasz i od razu podszedł do łóżeczka, gdzie spał Filip. -Mogę go wziąć? -zapytał.
-Tylko nie zrób mu krzywdy. -zaśmiałaś się. Łukasz delikatnie wziął małego na ręce i zaczął do niego mówić.
-Cześć słodziaku, tutaj twój najlepszy wujek. Rodzice powinni nazwać cię Łukasz, no ale wybaczymy im to, prawda? -zaczęliście się śmiać, a mały się w tym momencie obudził. -Ale ty jesteś podobny do taty, ale oczy to masz mamusi, a jak oczy mamusi to i moje.
-Dobra, dobra. -powiedziałaś. -Nie dodawaj sobie.
-Taka prawda. -uśmiechnął się. Odłożył małego do łóżeczka i zaczął robić głupie miny.
-Jak się czujesz? -zapytała Kasia.
-Już dobrze. -uśmiechnęłaś się.-Dzisiaj już wstałam i chodziłam po pokoju. -Filip zaczął płakać.
-To nie moja wina. -powiedział Łukasz, a wy się zaśmialiście. Krzysiek podszedł do łóżeczka i wziął go. Pielęgniarka przyniosła mleko, więc Krzysiek zaczął go karmić. Łukasz z Kasią posiedzieli ok. 2 godzin i musieli wracać do Kędzierzyna.
Minęły dwa dni...
Dzisiaj wracaliście do domu. Krzysiek rano was odebrał ze szpitala. W domu poczułaś się o wiele lepiej. Zanieśliście małego do pokoju. Włożyłaś go do łóżeczka. Zeszliście na dół.
-Cieszę się, że jesteście już w domu. -pocałował cię.
-Ja tez się cieszę. -uśmiechnęłaś się. - O której masz trening?
-O 16. -odpowiedział. -Najchętniej to bym na niego nie poszedł.
-Musisz kochanie. -pocałowałaś go. Damy sobie radę.
-Wiem. -westchnął. Krzysiek od wczoraj wrócił do treningów, ponieważ zbliżały się ważne mecze. Usłyszeliście płacz małego. -Czekaj ja pójdę. -powiedział.
-Dobrze. -uśmiechnęłaś się.
-Mały jest głodny. -zszedł z nim na dół.
-Już robię mleko. I Krzysiek, nie noś go tyle, niech poleży.
-Dlaczego? -włożył go do wózka.
-Bo szybko się nauczy, że go nosimy i cały czas będziemy musieli go mieć na rękach.
-No dobrze. -powiedział. Zabawiał małego. Szybko zrobiłaś mleko. Wzięłaś małego na ręce, usiadłaś w fotelu i go nakarmiłaś. Wypił i poczekałaś aż mu się odbije i włożyłaś go do łóżeczka.
-Krzysiek przynieś jakieś ciepłe rzeczy dla małego. -posłusznie poszedł i przyniósł. Ubrałaś małego. Przykryłaś go kocem, aby było mu ciepło i zaczęłaś się ubierać.
-A ty gdzie? -zdziwił się.
-Na dwór, musimy zahartować małego. -uśmiechnęłaś się.
-To idę z wami. -wyszliście na dwór. Nie byliście długo. Po 10 minutach wróciliście do domu. Mały spał w wózku. Rozebrałaś go, aby nie było mu za gorąco. Krzysiek ugotował obiad. O 15.30 pojechał na trening, a ty zostałaś sama z małym w domu. Nakarmiłaś małego i usiadłaś w fotelu. Zaczęłaś oglądać telewizję. Po godzinie usłyszałaś dzwonek do drzwi.
-----------------------------------
Przepraszam za wszystko. Ostatnio wszystko nie jest tak jak powinno być. Przepraszam jeszcze raz. Czekam na wasze komentarze ! :)
-Panie Krzysztofie... -podniosłeś głowę i zobaczyłeś pielęgniarkę. -Niech pan nie płacze, Pani Asia żyje.
-Żyje? -poderwałeś się. Otarłeś łzy -Jak to żyje?
-Sprzęt się popsuł. Przepraszamy.
-Asia żyje? -nie dowierzałeś.
-Tak, może pan do niej wejść. -powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Wszedłeś do sali. Asia spała. Usiadłeś obok. Nie odzywałeś się, po prostu byłeś obok. Po godzinie do sali weszła pielęgniarka z waszym synem.
-Filip. -powiedziałeś. Wziąłeś go na ręce. Nie spał. Oczy miał otwarte. Pielęgniarka wyszła.
-Krzysiek... -usłyszałeś. Obróciłeś się i zobaczyłeś Asię.
-Kochanie. -powiedziałeś i pocałowałeś ją. Uśmiechnęła się.
-Mogę go wziąć? -zapytała.
-Pewnie. -podałeś jej syna.
-Jaki on słodki i podobny do ciebie. -zaśmiała się.
-Ma twoje oczy. -powiedziałeś. Do sali wszedł lekarz.
-Jak się pani czuje?
Z perspektywy Joanny
-Dobrze. -odpowiedziałaś.
-Boli coś panią?
-Brzuch.
-To normalne po operacji.
-A co z dzieckiem? -zapytał Krzysiek.
-Wszystko jest dobrze. -uśmiechnął się. -Chciałem tez państwa bardzo przeprosić.
-Za co? -zapytałaś.
-Nastraszyłem, że ma pani białaczkę.
-Mam białaczkę? -nie dowierzałaś.
-No właśnie o to chodzi, że przed chwilą dostałem wyniki badań i nie ma pani białaczki. Tamte wyniki były na szybko i po prostu coś źle zrobili. Jeszcze raz przepraszam. -powiedział. Odetchnęliście z ulgą. -Musimy jeszcze panią poinformować, że nie może pani piersią karmić dziecka.
-Dlaczego?
-Nie ma pani pokarmu. Zaraz napisze jakie mleko może pić państwa syn i pielęgniarka pani je przyniesie.
-Dobrze. -powiedziałaś. Lekarz wyszedł.
-Nie przejmuj się. -przytulił cię Krzysiek.
-Wiesz co, może to nawet lepiej. Dużo razy jest tak, że kobiety maja za dużo pokarmu i mają problemy.
-No widzisz. -uśmiechnął się. Za pół godziny przyszła pielęgniarka z pokarmem. Pokazała jak najlepiej butelką karmić dziecko. Pielęgniarka wyszła. Nakarmiłaś małego i za chwilę już spał. Zmusiłaś Krzyśka, żeby poszedł do domu się przespać. Niechętnie, ale się zgodził. Na drugi dzień przyszedł o 9. Akurat karmiłaś małego. O 12 do sali weszli siatkarze no bo jakby inaczej. Musieli zobaczyć "przyszła gwiazdę polskiej siatkówki" jak to powiedział Dawid. Posiedzieli z godzinę i pojechali do swoich domów. Przyjechał także trener Kowal. Po twoim obiedzie do sali weszła Iwona z dziećmi.
-Cześć, możemy? -zapytała.
-Pewnie. -odpowiedziałaś.
-Cześć. -przywitały się dzieci.
-Hej. -uśmiechnęłaś się.
-Jaki on mały. -powiedziała Dominika siedząc u Krzyśka na kolanach.
-Ty też kiedyś taka byłaś, wiesz? -powiedział Krzysiek.
- Na prawdę?
-Tak, każdy gdy się urodzi jest taki mały, a potem rośnie. -tłumaczył.
-Jak fajnie, że mam braciszka. -Sebastian się zachwycał.
-Nie wolałbyś siostry? -zapytałaś.
-Nie, bo bym musiał bawić się lalkami. -powiedział, a wy się zaśmialiście. Filip za chwilę zasnął więc Krzysiek włożył go do jego łóżeczka. Iwona z dziećmi nie siedzieli długo i po chwili zbierali się do domu. Powiedziała, że przyjadą gdy będziecie już w domu. Nie mieliście długo spokoju gdyż do sali wszedł Łukasz z Kasią.
-Cześć. -przywitał się Łukasz i od razu podszedł do łóżeczka, gdzie spał Filip. -Mogę go wziąć? -zapytał.
-Tylko nie zrób mu krzywdy. -zaśmiałaś się. Łukasz delikatnie wziął małego na ręce i zaczął do niego mówić.
-Cześć słodziaku, tutaj twój najlepszy wujek. Rodzice powinni nazwać cię Łukasz, no ale wybaczymy im to, prawda? -zaczęliście się śmiać, a mały się w tym momencie obudził. -Ale ty jesteś podobny do taty, ale oczy to masz mamusi, a jak oczy mamusi to i moje.
-Dobra, dobra. -powiedziałaś. -Nie dodawaj sobie.
-Taka prawda. -uśmiechnął się. Odłożył małego do łóżeczka i zaczął robić głupie miny.
-Jak się czujesz? -zapytała Kasia.
-Już dobrze. -uśmiechnęłaś się.-Dzisiaj już wstałam i chodziłam po pokoju. -Filip zaczął płakać.
-To nie moja wina. -powiedział Łukasz, a wy się zaśmialiście. Krzysiek podszedł do łóżeczka i wziął go. Pielęgniarka przyniosła mleko, więc Krzysiek zaczął go karmić. Łukasz z Kasią posiedzieli ok. 2 godzin i musieli wracać do Kędzierzyna.
Minęły dwa dni...
Dzisiaj wracaliście do domu. Krzysiek rano was odebrał ze szpitala. W domu poczułaś się o wiele lepiej. Zanieśliście małego do pokoju. Włożyłaś go do łóżeczka. Zeszliście na dół.
-Cieszę się, że jesteście już w domu. -pocałował cię.
-Ja tez się cieszę. -uśmiechnęłaś się. - O której masz trening?
-O 16. -odpowiedział. -Najchętniej to bym na niego nie poszedł.
-Musisz kochanie. -pocałowałaś go. Damy sobie radę.
-Wiem. -westchnął. Krzysiek od wczoraj wrócił do treningów, ponieważ zbliżały się ważne mecze. Usłyszeliście płacz małego. -Czekaj ja pójdę. -powiedział.
-Dobrze. -uśmiechnęłaś się.
-Mały jest głodny. -zszedł z nim na dół.
-Już robię mleko. I Krzysiek, nie noś go tyle, niech poleży.
-Dlaczego? -włożył go do wózka.
-Bo szybko się nauczy, że go nosimy i cały czas będziemy musieli go mieć na rękach.
-No dobrze. -powiedział. Zabawiał małego. Szybko zrobiłaś mleko. Wzięłaś małego na ręce, usiadłaś w fotelu i go nakarmiłaś. Wypił i poczekałaś aż mu się odbije i włożyłaś go do łóżeczka.
-Krzysiek przynieś jakieś ciepłe rzeczy dla małego. -posłusznie poszedł i przyniósł. Ubrałaś małego. Przykryłaś go kocem, aby było mu ciepło i zaczęłaś się ubierać.
-A ty gdzie? -zdziwił się.
-Na dwór, musimy zahartować małego. -uśmiechnęłaś się.
-To idę z wami. -wyszliście na dwór. Nie byliście długo. Po 10 minutach wróciliście do domu. Mały spał w wózku. Rozebrałaś go, aby nie było mu za gorąco. Krzysiek ugotował obiad. O 15.30 pojechał na trening, a ty zostałaś sama z małym w domu. Nakarmiłaś małego i usiadłaś w fotelu. Zaczęłaś oglądać telewizję. Po godzinie usłyszałaś dzwonek do drzwi.
-----------------------------------
Przepraszam za wszystko. Ostatnio wszystko nie jest tak jak powinno być. Przepraszam jeszcze raz. Czekam na wasze komentarze ! :)
czwartek, 14 listopada 2013
Przepraszam
Przepraszam was, zapomnijcie o 46 rozdziale. Mam totalny mętlik w głowie, w życiu tez dużo spraw nie jest tak jak powinno. Przepraszam. Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi. Postaram się aby był jak najszybciej...
Jeszcze raz przepraszam...
Jeszcze raz przepraszam...
środa, 13 listopada 2013
Rozdział 45
Czas mijał bardzo, bardzo szybko. Minął sierpień, wrzesień... Polska reprezentacja zdobyła złoty medal na Mistrzostwach Świata. Wszyscy nie spodziewali się, że nowy trener szybko osiągnie taki sukces. Wielkimi krokami zbliżał się także ślub Łukasza i Kasi. Właściwie to już jutro. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Całe wesele i ślub miał odbyć się w Kędzierzynie. Większość osób miała wynajęty pokój w hotelu, ale wy mieliście to szczęście i spaliście u Łukasza. Rano obudziłaś się o 8. Zeszłaś na dół gdzie byli wszyscy.
-Dzień dobry. -przywitałaś się.
-Dzień dobry. -odpowiedzieli. Usiadłaś obok Krzyśka i zaczęłaś jeść śniadanie.
-Jak się czujesz? -zapytała twoja mama. Wasze kontakty może nie były idealne, ale było o wiele lepiej niż rok temu.
-Dobrze. -uśmiechnęłaś się.
-Ciekawe czy to będzie chłopiec czy dziewczynka... -zastanawiał się Łukasz. Chwyciłaś ręką brzuch, bo maluszek zaczął cię kopać jakby wyczuł, że mowa jest o nim.
-Ważne, żeby było zdrowe. -powiedział Krzysiek.
-No wiadomo, a jakieś imiona już macie wybrane?
-Tak. -uśmiechnęłaś się. -Ale nie powiemy. -wyprzedziłaś brata.
-Ale dlaczego? -zrobił smutną minkę.
-Dowiecie się gdy mały będzie na świecie lub mała.
-No i foch. -powiedział, a ty się zaśmiałaś tak samo jak reszta. O 9 przyjechała fryzjerka wraz z kosmetyczką więc razem z Kasią, mamą i panią Mariola-mamą Kasi. udałyście się do pokoju tak aby panowie was nie widzieli. Pierwsza poszła mama, potem Kasi. Twoja fryzura to nie było nic specjalnego, ale tylko ty tak uważałaś. Usiadłaś do makijażystki i za jakiś czas ujrzałaś swój makijaż. Na końcu była Kasia, jej fryzura była śliczna. Tak samo jak makijaż. Spojrzałaś na zegarek i nie dowierzałaś była już 12:30. Twoja mama poszła się przebrać, a ty pomagałaś Kasi ubrać sukienkę co było dla ciebie wielkim wyczynem z brzuszkiem. Poszło wam to nawet szybko. Wpięłaś jej jeszcze tylko welon we włosy i była prawie gotowa. Założyła buty i już wszystko było idealnie. Prezentowała się przepięknie.
-I jak? -zapytała.
-Przepięknie. -uśmiechnęłaś się.
-To teraz ty musisz się ubrać. -powiedziała. Zdjęłaś sukienkę z wieszaka i założyłaś ją. Do tego ubrałaś buty oraz marynarkę.
-Ślicznie wyglądasz. -powiedziała Kasia gdy stanęłaś przed lustrem.
-Nie prawda. -uśmiechnęłaś się lekko. -Która godzina? -zmieniłaś temat.
-13:25. -powiedziała.
-Powoli idziemy na dół, nie? -zapytałaś.
-Możesz iść ja jeszcze chwilę zaczekam. -uśmiechnęła się.
-To będziemy czekać. -przytuliłaś ją i wyszłaś z pokoju. Zabrałaś jeszcze z waszej sypialni torebkę i powoli schodziłaś na dół. Na korytarzu stał Łukasz i Krzysiek. Uśmiechnęłaś się do nich. Szczęka im opadła gdy cię zobaczyli.
-No, no no, ale mam piękną narzeczoną. -powiedział Krzysiek i cię pocałował.
-Pięknie siostra. A gdzie moja, przyszła żona? -zapytał.
-Zaraz przyjdzie. -powiedziałaś. Weszliście do salonu. Usłyszałaś od każdego, że ślicznie wyglądasz. Za chwilę znów wyszliście na korytarz, lecz tym razem wszyscy. Łukasz podszedł do schodów i wtedy Kasia zaczęła schodzić na dół. Pięknie razem wyglądali. Szybko odbyło się błogosławieństwo i zostało jeszcze kilka minut do wyjazdu. Wyszłaś z Krzyśkiem na dwór. Stali tam prawie wszyscy siatkarze z małżonkami, narzeczonymi lub dziewczynami wraz z dziećmi oraz Łukasza i Kasi rodzina.
-Krzysiek, a z kim ty jesteś? Gdzie Asia? -zapytał Winiar gdy podeszliście do nich.
-Hahaha, co? -Krzysiek zaczął się śmiać ta jak reszta. -Przecież to jest moja Asia. -powiedział i cię przytulił.
-Michał starzejesz się. -poklepał go po plecach Piotrek i znów zaczęliście się śmiać. Za chwilę wyjeżdżaliście do Kościoła. O 14:40 byliście już na parkingu. Wszyscy udali się do środka, tylko ty, Kamil -brat Kasi oraz para młoda zostaliście na zewnątrz. Było ciepło jak na październik. Przyszedł do was fotograf i kamerzysta. Pozowaliście do zdjęć, a Pan Mirek wszystko uwieczniał swoją kamerą. O równej piętnastej wchodziliście do kościoła. Organista grał marsz weselny. Szliście za młodymi. Żeby dziwnie nie wyglądało byłaś świadkową Kasi, a Kamil Łukasza. Po drodze uśmiechałaś się do każdego. Ceremonia bardzo szybko się skończyła. Poszliście do zakrystii podpisać dokumenty i wychodziliście z kościoła.Para Młoda została obrzucona ryżem, pieniążkami oraz płatkami róż. Siatkarze wystrzelili konfetti w żółto-niebieskim kolorze. Za chwilę jechaliście na salę. Łukasz przeniósł Kasię przez próg. Wtedy zaczęła się zabawa. Składanie życzeń, toast, a wcześniej wiadomo śpiewanie "sto lat". Siatkarze byli najgłośniejsi, szczególnie duet - Krzysiek i Michał W. Nic nie pili, a już się bawią. Ciekawe co z tego będzie. Pierwszy taniec i już każdy był na parkiecie, no prawie każdy. Starsze osoby siedziały oraz ty i Krzysiek.
-Idź tańczyć. -powiedziałaś.
-Nie zostawię cię.
-Spokojnie pójdę porozmawiać z ciociami. -zaśmiałaś się. Krzysiek pocałował cię w czoło i poszedł tańczyć w tzw. kółeczku. Wstałaś i poszłaś porozmawiać z ciociami. Pytały się prawie o wszystko. Całe wesele minęło wszystkim bardzo szybko. Tańczyłaś z Krzyśkiem, Łukaszem i innymi siatkarzami, ale tylko do wolniejszych piosenek. Z Krzyśkiem wyrwaliście się z wesela około 3. Reszta bawiła się do 5. W niedzielę o 15 wszyscy goście zjawili się na poprawinach. Tym razem dla was impreza skończyła się po 22, a inni bawili się do 1 w nocy.
Minął miesiąc... Był dokładnie 15 listopada 2014 roku...
Zeszłaś po schodach, na dół do Krzyśka.
-Krzysiek... -ledwo powiedziałaś. -Zaczęło się.
-Dobrze spokojnie. -szybko poszedł po torbę i zaniósł ją do samochodu. Wrócił po ciebie i wolno szliście do samochodu. Gdy usiadłaś Krzysiek pobiegł zamknąć drzwi i wrócił odpalił samochód i pojechaliście do szpitala. Mieliście szczęście, że nie było korków i po 15 minutach byliście pod szpitalem. Krzysiek pomógł ci wysiąść i szliście do środka. Pielęgniarki szybko się tobą zajęły.
Z perspektywy Krzysztofa
Wróciłeś po torbę i zarejestrowałeś Asię. Potem szybko poszedłeś usiąść przed porodówką. Wyciągnąłeś telefon, a on zaczął dzwonić. "Andrzej"
-Tak?
-Krzysiek gdzie ty jesteś? Trening jest!
-Nie będzie mnie... -nie dokończyłeś.
-A to niby czemu?
-Jestem w szpitalu, Asia zaczęła rodzić.
-To było trzeba mówić od razu. Trzymaj się, cześć.
-Cześć. -zadzwoniłeś jeszcze do Łukasza, rodziców Asi i do swoich rodziców. Siedziałeś już 2 godziny i nic. Nikt nic nie wiedział. Po chwili obok ciebie usiadł Piotrek i Fabian.
-I jak?
-Nikt nic nie wie.
-Będzie dobrze. -nie rozmawialiście siedzieliście w ciszy. Minęły kolejne 2 godziny.
-Jedźcie, nie siedźcie tu tak, dam sobie radę.
-No przestań. -powiedział Fabian. Po godzinie wyszedł lekarz, a wy wstaliście.
-Czy ktoś z rodziny pani Joanny? -zapytał.
-Jestem jej narzeczonym. Niech pan mi powie co z nią?
-Pani Joanna urodziła zdrowego synka.-odetchnąłeś. -Waży 3870g i ma 58cm.
-Panie doktorze, nich pan przyjdzie. -powiedziała pielęgniarka. On przeprosił i wszedł do sali. Po chwili inna z pielęgniarek wyszła z dzieckiem.
-Pan jest ojcem? -pokiwałeś głowa. -Proszę oto pański syn.-podała ci go. Chwilę go trzymałeś, ale zaraz musiała go zabrać na badania. Za chwilę z sali na łóżku wywozili Asię.
-Co tu jest grane? -zapytałeś.
-Pani Joanna straciła bardzo dużo krwi, po zaszyciu puściły szwy i doszło do krwawienia, musimy przeprowadzić operację. -powiedział szybko lekarz i poszedł na salę operacyjną. Załamałeś się.
-Krzysiek wszystko będzie dobrze. -powiedział Pit. Chłopaki cię wspierali. Co jakiś czas pielęgniarki wychodziły i wchodziły. Strasznie się denerwowałeś. Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
-Panie doktorze i co z nią? -zapytałeś.
-Pani Joanna straciła dużo krwi. Udało się zatrzymać krwotok, ale nie wiemy ci dalej. Zdecydują 24 godziny o jej stanie zdrowia. -już miał odchodzić. -Aha, panie Krzysztofowie, dlaczego nie mówił pan, że żona ma białaczkę?
-Co? Słucham? Jaką białaczkę.
-Robiliśmy szybkie badania, takie podstawowe i wyszło, że pani Joanna ma białaczkę. Dlatego stan życia jest w zagrożeniu. -powiedział i odszedł. Załamałeś się kompletnie. Chłopaki cię wspierali jeszcze bardziej. Zadzwoniłeś do rodziców, Łukasza. Za chwilę wyjechała Asia. Była strasznie blada. Szedłeś obok niej. Pozwolili ci wejść do sali. Piotrek i Fabian pojechali już do domów, ale obiecali, ze jeszcze przyjadą. Usiadłeś przy łóżku i czekałeś. Chwyciłeś ją za rękę i zacząłeś płakać.
-Kochanie proszę cię nie umieraj. ja cię kocham. Mamy syna-Filipa. Będziemy z nim chodzić na spacery. Proszę nie umieraj. -płakałeś. Siedziałeś kilka godzin, straciłeś rachubę czasu. Poczułeś, ze się poruszyła. Podniosłeś głowę i zobaczyłeś, że otwiera oczy.
-Krzysiek... -powiedziała po cichu. -Kocham cię, zaopiekuj się naszym synem. -zamknęła oczy.
-Nie Asiu, nie umieraj, nie zostawiaj mnie. -płakałeś. Usłyszałeś ten cholerny dźwięk. Jej serce stanęło. -Asiu, dlaczego? -cały czas płakałeś. Przyszła pielęgniarka.
-Musi pan wyjść. -spojrzałeś na nią zapłakanymi oczami.
-Żegnaj Asiu. -pocałowałeś ją po raz ostatni i wyszedłeś z sali.
--------------------------------
Czekam na wasze komentarze ! Także do dzieła !
Ps. Nie akceptuję komentarzy minuta po minucie !
-Dzień dobry. -przywitałaś się.
-Dzień dobry. -odpowiedzieli. Usiadłaś obok Krzyśka i zaczęłaś jeść śniadanie.
-Jak się czujesz? -zapytała twoja mama. Wasze kontakty może nie były idealne, ale było o wiele lepiej niż rok temu.
-Dobrze. -uśmiechnęłaś się.
-Ciekawe czy to będzie chłopiec czy dziewczynka... -zastanawiał się Łukasz. Chwyciłaś ręką brzuch, bo maluszek zaczął cię kopać jakby wyczuł, że mowa jest o nim.
-Ważne, żeby było zdrowe. -powiedział Krzysiek.
-No wiadomo, a jakieś imiona już macie wybrane?
-Tak. -uśmiechnęłaś się. -Ale nie powiemy. -wyprzedziłaś brata.
-Ale dlaczego? -zrobił smutną minkę.
-Dowiecie się gdy mały będzie na świecie lub mała.
-No i foch. -powiedział, a ty się zaśmiałaś tak samo jak reszta. O 9 przyjechała fryzjerka wraz z kosmetyczką więc razem z Kasią, mamą i panią Mariola-mamą Kasi. udałyście się do pokoju tak aby panowie was nie widzieli. Pierwsza poszła mama, potem Kasi. Twoja fryzura to nie było nic specjalnego, ale tylko ty tak uważałaś. Usiadłaś do makijażystki i za jakiś czas ujrzałaś swój makijaż. Na końcu była Kasia, jej fryzura była śliczna. Tak samo jak makijaż. Spojrzałaś na zegarek i nie dowierzałaś była już 12:30. Twoja mama poszła się przebrać, a ty pomagałaś Kasi ubrać sukienkę co było dla ciebie wielkim wyczynem z brzuszkiem. Poszło wam to nawet szybko. Wpięłaś jej jeszcze tylko welon we włosy i była prawie gotowa. Założyła buty i już wszystko było idealnie. Prezentowała się przepięknie.
-I jak? -zapytała.
-Przepięknie. -uśmiechnęłaś się.
-To teraz ty musisz się ubrać. -powiedziała. Zdjęłaś sukienkę z wieszaka i założyłaś ją. Do tego ubrałaś buty oraz marynarkę.
-Ślicznie wyglądasz. -powiedziała Kasia gdy stanęłaś przed lustrem.
-Nie prawda. -uśmiechnęłaś się lekko. -Która godzina? -zmieniłaś temat.
-13:25. -powiedziała.
-Powoli idziemy na dół, nie? -zapytałaś.
-Możesz iść ja jeszcze chwilę zaczekam. -uśmiechnęła się.
-To będziemy czekać. -przytuliłaś ją i wyszłaś z pokoju. Zabrałaś jeszcze z waszej sypialni torebkę i powoli schodziłaś na dół. Na korytarzu stał Łukasz i Krzysiek. Uśmiechnęłaś się do nich. Szczęka im opadła gdy cię zobaczyli.
-No, no no, ale mam piękną narzeczoną. -powiedział Krzysiek i cię pocałował.
-Pięknie siostra. A gdzie moja, przyszła żona? -zapytał.
-Zaraz przyjdzie. -powiedziałaś. Weszliście do salonu. Usłyszałaś od każdego, że ślicznie wyglądasz. Za chwilę znów wyszliście na korytarz, lecz tym razem wszyscy. Łukasz podszedł do schodów i wtedy Kasia zaczęła schodzić na dół. Pięknie razem wyglądali. Szybko odbyło się błogosławieństwo i zostało jeszcze kilka minut do wyjazdu. Wyszłaś z Krzyśkiem na dwór. Stali tam prawie wszyscy siatkarze z małżonkami, narzeczonymi lub dziewczynami wraz z dziećmi oraz Łukasza i Kasi rodzina.
-Krzysiek, a z kim ty jesteś? Gdzie Asia? -zapytał Winiar gdy podeszliście do nich.
-Hahaha, co? -Krzysiek zaczął się śmiać ta jak reszta. -Przecież to jest moja Asia. -powiedział i cię przytulił.
-Michał starzejesz się. -poklepał go po plecach Piotrek i znów zaczęliście się śmiać. Za chwilę wyjeżdżaliście do Kościoła. O 14:40 byliście już na parkingu. Wszyscy udali się do środka, tylko ty, Kamil -brat Kasi oraz para młoda zostaliście na zewnątrz. Było ciepło jak na październik. Przyszedł do was fotograf i kamerzysta. Pozowaliście do zdjęć, a Pan Mirek wszystko uwieczniał swoją kamerą. O równej piętnastej wchodziliście do kościoła. Organista grał marsz weselny. Szliście za młodymi. Żeby dziwnie nie wyglądało byłaś świadkową Kasi, a Kamil Łukasza. Po drodze uśmiechałaś się do każdego. Ceremonia bardzo szybko się skończyła. Poszliście do zakrystii podpisać dokumenty i wychodziliście z kościoła.Para Młoda została obrzucona ryżem, pieniążkami oraz płatkami róż. Siatkarze wystrzelili konfetti w żółto-niebieskim kolorze. Za chwilę jechaliście na salę. Łukasz przeniósł Kasię przez próg. Wtedy zaczęła się zabawa. Składanie życzeń, toast, a wcześniej wiadomo śpiewanie "sto lat". Siatkarze byli najgłośniejsi, szczególnie duet - Krzysiek i Michał W. Nic nie pili, a już się bawią. Ciekawe co z tego będzie. Pierwszy taniec i już każdy był na parkiecie, no prawie każdy. Starsze osoby siedziały oraz ty i Krzysiek.
-Idź tańczyć. -powiedziałaś.
-Nie zostawię cię.
-Spokojnie pójdę porozmawiać z ciociami. -zaśmiałaś się. Krzysiek pocałował cię w czoło i poszedł tańczyć w tzw. kółeczku. Wstałaś i poszłaś porozmawiać z ciociami. Pytały się prawie o wszystko. Całe wesele minęło wszystkim bardzo szybko. Tańczyłaś z Krzyśkiem, Łukaszem i innymi siatkarzami, ale tylko do wolniejszych piosenek. Z Krzyśkiem wyrwaliście się z wesela około 3. Reszta bawiła się do 5. W niedzielę o 15 wszyscy goście zjawili się na poprawinach. Tym razem dla was impreza skończyła się po 22, a inni bawili się do 1 w nocy.
Minął miesiąc... Był dokładnie 15 listopada 2014 roku...
Zeszłaś po schodach, na dół do Krzyśka.
-Krzysiek... -ledwo powiedziałaś. -Zaczęło się.
-Dobrze spokojnie. -szybko poszedł po torbę i zaniósł ją do samochodu. Wrócił po ciebie i wolno szliście do samochodu. Gdy usiadłaś Krzysiek pobiegł zamknąć drzwi i wrócił odpalił samochód i pojechaliście do szpitala. Mieliście szczęście, że nie było korków i po 15 minutach byliście pod szpitalem. Krzysiek pomógł ci wysiąść i szliście do środka. Pielęgniarki szybko się tobą zajęły.
Z perspektywy Krzysztofa
Wróciłeś po torbę i zarejestrowałeś Asię. Potem szybko poszedłeś usiąść przed porodówką. Wyciągnąłeś telefon, a on zaczął dzwonić. "Andrzej"
-Tak?
-Krzysiek gdzie ty jesteś? Trening jest!
-Nie będzie mnie... -nie dokończyłeś.
-A to niby czemu?
-Jestem w szpitalu, Asia zaczęła rodzić.
-To było trzeba mówić od razu. Trzymaj się, cześć.
-Cześć. -zadzwoniłeś jeszcze do Łukasza, rodziców Asi i do swoich rodziców. Siedziałeś już 2 godziny i nic. Nikt nic nie wiedział. Po chwili obok ciebie usiadł Piotrek i Fabian.
-I jak?
-Nikt nic nie wie.
-Będzie dobrze. -nie rozmawialiście siedzieliście w ciszy. Minęły kolejne 2 godziny.
-Jedźcie, nie siedźcie tu tak, dam sobie radę.
-No przestań. -powiedział Fabian. Po godzinie wyszedł lekarz, a wy wstaliście.
-Czy ktoś z rodziny pani Joanny? -zapytał.
-Jestem jej narzeczonym. Niech pan mi powie co z nią?
-Pani Joanna urodziła zdrowego synka.-odetchnąłeś. -Waży 3870g i ma 58cm.
-Panie doktorze, nich pan przyjdzie. -powiedziała pielęgniarka. On przeprosił i wszedł do sali. Po chwili inna z pielęgniarek wyszła z dzieckiem.
-Pan jest ojcem? -pokiwałeś głowa. -Proszę oto pański syn.-podała ci go. Chwilę go trzymałeś, ale zaraz musiała go zabrać na badania. Za chwilę z sali na łóżku wywozili Asię.
-Co tu jest grane? -zapytałeś.
-Pani Joanna straciła bardzo dużo krwi, po zaszyciu puściły szwy i doszło do krwawienia, musimy przeprowadzić operację. -powiedział szybko lekarz i poszedł na salę operacyjną. Załamałeś się.
-Krzysiek wszystko będzie dobrze. -powiedział Pit. Chłopaki cię wspierali. Co jakiś czas pielęgniarki wychodziły i wchodziły. Strasznie się denerwowałeś. Po jakimś czasie wyszedł lekarz.
-Panie doktorze i co z nią? -zapytałeś.
-Pani Joanna straciła dużo krwi. Udało się zatrzymać krwotok, ale nie wiemy ci dalej. Zdecydują 24 godziny o jej stanie zdrowia. -już miał odchodzić. -Aha, panie Krzysztofowie, dlaczego nie mówił pan, że żona ma białaczkę?
-Co? Słucham? Jaką białaczkę.
-Robiliśmy szybkie badania, takie podstawowe i wyszło, że pani Joanna ma białaczkę. Dlatego stan życia jest w zagrożeniu. -powiedział i odszedł. Załamałeś się kompletnie. Chłopaki cię wspierali jeszcze bardziej. Zadzwoniłeś do rodziców, Łukasza. Za chwilę wyjechała Asia. Była strasznie blada. Szedłeś obok niej. Pozwolili ci wejść do sali. Piotrek i Fabian pojechali już do domów, ale obiecali, ze jeszcze przyjadą. Usiadłeś przy łóżku i czekałeś. Chwyciłeś ją za rękę i zacząłeś płakać.
-Kochanie proszę cię nie umieraj. ja cię kocham. Mamy syna-Filipa. Będziemy z nim chodzić na spacery. Proszę nie umieraj. -płakałeś. Siedziałeś kilka godzin, straciłeś rachubę czasu. Poczułeś, ze się poruszyła. Podniosłeś głowę i zobaczyłeś, że otwiera oczy.
-Krzysiek... -powiedziała po cichu. -Kocham cię, zaopiekuj się naszym synem. -zamknęła oczy.
-Nie Asiu, nie umieraj, nie zostawiaj mnie. -płakałeś. Usłyszałeś ten cholerny dźwięk. Jej serce stanęło. -Asiu, dlaczego? -cały czas płakałeś. Przyszła pielęgniarka.
-Musi pan wyjść. -spojrzałeś na nią zapłakanymi oczami.
-Żegnaj Asiu. -pocałowałeś ją po raz ostatni i wyszedłeś z sali.
--------------------------------
Czekam na wasze komentarze ! Także do dzieła !
Ps. Nie akceptuję komentarzy minuta po minucie !
sobota, 9 listopada 2013
Rozdział 44
O godzinie 18 zaczęłaś się szykować na kolację. Ubrałaś zwiewną sukienkę, baleriny i na wszelki wypadek zabrałaś marynarkę. Włosy zostawiłaś rozpuszczone. Zrobiłaś delikatny makijaż i już praktycznie byłaś gotowa. Wzięłaś jeszcze małą torebkę, w której były najpotrzebniejsze rzeczy. Zeszłaś na dół gdzie stał Krzysiek ubrany w ciemne jeansy, białą koszulę i ręce trzymał marynarkę.
-Gotowa? -zapytał.
-Tak.
-To idziemy. -chwycił cię za rękę i wyszliście z domu. Wsiedliście do samochodu i pojechaliście. Kilka minut przed 19 Krzysiek zaparkował samochód na parkingu przed restauracją. Wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył tobie drzwi. Uśmiechnęłaś się i chwyciłaś dłoń Krzyśka.
-Dzień dobry, rezerwacja na nazwisko Ignaczak. -powiedział Krzysiek.
-Dzień dobry, tak, zapraszam państwa. -miły pan wskazał stolik przy, którym usiedliście.
-Dzień dobry, proszę oto karta dań. -podała najpierw tobie, potem Krzyśkowi i odeszła. Po chwili wróciła. -Co dla państwa?
-Ja poproszę grillowanego fileta drobiowego na kolorowych warzywach, zwieńczonego sosem serowym z brokułami. -powiedziałaś.
-Coś jeszcze dla pani?
-Sałatkę grecką.
-A do picia?
-Wodę.
-Dobrze, a dla pana?
-Ja poproszę także grillowanego fileta , ale z sosem grzybowym.
-Coś jeszcze dla pana?
-Sałatkę meksykańską i wodę.
-Dobrze. Zamówienie będzie za jakieś 20 minut. -powiedziała i odeszła.
-Zaszalałeś panie Ignaczak. -zaśmiałaś się.
-Niby czemu? -zdziwił się.
-Sałatka meksykańska.
-Dobra jest. -oburzył się. -Też mogłaś sobie zamówić.
-Jest ostra, a ja ostrych rzeczy nie mogę jeść.
-A no fakt. -pacnął się w czoło i zaczęliście się śmiać.
-Czemu mnie tu zabrałeś? -zapytałaś po chwili ciszy.
-Bo to ostatni dzień kiedy jestem w Rzeszowie, bo zaraz zgrupowanie. Więc po co się męczyć z robieniem kolacji.
-Nie wierzę ci. -powiedziałaś.
-To nie wierz, taka prawda. -uśmiechnął się. Za chwilę dostaliście swoje zamówienie. Zaczęliście jeść. Żadne z was się nie odzywało.
-Smakowało? -zapytał Krzysiek, gdy skończyliście jeść.
-Tak, pyszne było. -uśmiechnęłaś się.
-To zaraz idziemy. -powiedział.
-Gdzie? -zdziwiłaś się.
-Zobaczysz. -uśmiechnął się cwaniacko.
-Nie lubię cię Ignaczak, wiesz?
-A ja cię kocham Wiśniewska.
-Idę do łazienki. -wstałaś i ruszyłaś w stronę toalet. Gdy wróciłaś zaczęliście się zbierać. Krzysiek jeszcze zapłacił i wyszliście na zewnątrz. Było w miarę ciepło, ale ubrałaś marynarkę. Szłaś w stronę samochodu.
-A ty gdzie?
-Do samochodu?
-Nie, nie, nie. -powiedział. -Idziemy na spacerek.
-Ehh, no dobra. -chwyciliście się za ręce i ruszyliście. Szliście powoli w ciszy. Doszliście do parku, w którym nie było nikogo. Weszliście do altanki, która znajdowała się w samym środku parku. Powoli robiło się ciemno. Wtuliłaś się w Krzyśka.
-Kocham cię. -ucałował twoje czoło.
-Ja ciebie też. -poczułaś, że Krzysiek odsuwa cię od siebie. Spojrzałaś zdziwiona na niego.
-Asiu ja wiem, ze między nami nie zawsze wszystko było dobrze, że nie zawsze dawałem z siebie wszystko żebyś czuła się idealnie. Były wzloty i upadki, ale mam nadzieję, że już nigdy ich nie będzie, że zawsze będziemy razem, aż do śmierci. -przerwał. W twoich oczach pojawiły się łzy. -Może to nie jest idealne i prze ze mnie stracisz to, że nie staniesz przed ołtarzem w długiej, białej sukni, ale chcę żebyś została moją żoną. -Uklęknął i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. -Wyjdziesz za mnie? -twoim oczom ukazał się śliczny pierścionek.
-Tak. -powiedziałaś poprzez łzy. Krzysiek założył ci pierścionek, wstał i mocno cię pocałował.
-Nie wiesz jak się cieszę. -powiedział. -Nie płacz już. -otarł twoje łzy.
-Kocham cię. -powiedziałaś i znów się pocałowaliście.
-------------------------------
Tadam ! :D Na cele opowiadania wymyśliłam park i tą altankę, bo nie wiem czy takie coś jest w Rzeszowie :D
25 komentarzy = nowy rozdział !
-Gotowa? -zapytał.
-Tak.
-To idziemy. -chwycił cię za rękę i wyszliście z domu. Wsiedliście do samochodu i pojechaliście. Kilka minut przed 19 Krzysiek zaparkował samochód na parkingu przed restauracją. Wyszedł z samochodu, okrążył go i otworzył tobie drzwi. Uśmiechnęłaś się i chwyciłaś dłoń Krzyśka.
-Dzień dobry, rezerwacja na nazwisko Ignaczak. -powiedział Krzysiek.
-Dzień dobry, tak, zapraszam państwa. -miły pan wskazał stolik przy, którym usiedliście.
-Dzień dobry, proszę oto karta dań. -podała najpierw tobie, potem Krzyśkowi i odeszła. Po chwili wróciła. -Co dla państwa?
-Ja poproszę grillowanego fileta drobiowego na kolorowych warzywach, zwieńczonego sosem serowym z brokułami. -powiedziałaś.
-Coś jeszcze dla pani?
-Sałatkę grecką.
-A do picia?
-Wodę.
-Dobrze, a dla pana?
-Ja poproszę także grillowanego fileta , ale z sosem grzybowym.
-Coś jeszcze dla pana?
-Sałatkę meksykańską i wodę.
-Dobrze. Zamówienie będzie za jakieś 20 minut. -powiedziała i odeszła.
-Zaszalałeś panie Ignaczak. -zaśmiałaś się.
-Niby czemu? -zdziwił się.
-Sałatka meksykańska.
-Dobra jest. -oburzył się. -Też mogłaś sobie zamówić.
-Jest ostra, a ja ostrych rzeczy nie mogę jeść.
-A no fakt. -pacnął się w czoło i zaczęliście się śmiać.
-Czemu mnie tu zabrałeś? -zapytałaś po chwili ciszy.
-Bo to ostatni dzień kiedy jestem w Rzeszowie, bo zaraz zgrupowanie. Więc po co się męczyć z robieniem kolacji.
-Nie wierzę ci. -powiedziałaś.
-To nie wierz, taka prawda. -uśmiechnął się. Za chwilę dostaliście swoje zamówienie. Zaczęliście jeść. Żadne z was się nie odzywało.
-Smakowało? -zapytał Krzysiek, gdy skończyliście jeść.
-Tak, pyszne było. -uśmiechnęłaś się.
-To zaraz idziemy. -powiedział.
-Gdzie? -zdziwiłaś się.
-Zobaczysz. -uśmiechnął się cwaniacko.
-Nie lubię cię Ignaczak, wiesz?
-A ja cię kocham Wiśniewska.
-Idę do łazienki. -wstałaś i ruszyłaś w stronę toalet. Gdy wróciłaś zaczęliście się zbierać. Krzysiek jeszcze zapłacił i wyszliście na zewnątrz. Było w miarę ciepło, ale ubrałaś marynarkę. Szłaś w stronę samochodu.
-A ty gdzie?
-Do samochodu?
-Nie, nie, nie. -powiedział. -Idziemy na spacerek.
-Ehh, no dobra. -chwyciliście się za ręce i ruszyliście. Szliście powoli w ciszy. Doszliście do parku, w którym nie było nikogo. Weszliście do altanki, która znajdowała się w samym środku parku. Powoli robiło się ciemno. Wtuliłaś się w Krzyśka.
-Kocham cię. -ucałował twoje czoło.
-Ja ciebie też. -poczułaś, że Krzysiek odsuwa cię od siebie. Spojrzałaś zdziwiona na niego.
-Asiu ja wiem, ze między nami nie zawsze wszystko było dobrze, że nie zawsze dawałem z siebie wszystko żebyś czuła się idealnie. Były wzloty i upadki, ale mam nadzieję, że już nigdy ich nie będzie, że zawsze będziemy razem, aż do śmierci. -przerwał. W twoich oczach pojawiły się łzy. -Może to nie jest idealne i prze ze mnie stracisz to, że nie staniesz przed ołtarzem w długiej, białej sukni, ale chcę żebyś została moją żoną. -Uklęknął i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. -Wyjdziesz za mnie? -twoim oczom ukazał się śliczny pierścionek.
-Tak. -powiedziałaś poprzez łzy. Krzysiek założył ci pierścionek, wstał i mocno cię pocałował.
-Nie wiesz jak się cieszę. -powiedział. -Nie płacz już. -otarł twoje łzy.
-Kocham cię. -powiedziałaś i znów się pocałowaliście.
-------------------------------
Tadam ! :D Na cele opowiadania wymyśliłam park i tą altankę, bo nie wiem czy takie coś jest w Rzeszowie :D
25 komentarzy = nowy rozdział !
poniedziałek, 4 listopada 2013
Rozdział 43
Rano obudziłaś się o 9. Zabrałaś z szafy czyste rzeczy i poszłaś do łazienki. Szybko się przebrałaś, rozczesałaś włosy. Także po niecałych 30 minutach schodziłaś na dół, do kuchni. Zajrzałaś po drodze do salonu, ale nie było tam Krzyśka. Weszłaś do kuchni i włączyłaś czajnik z wodą na herbatę. Wyciągnęłaś chleb i zrobiłaś sobie 3 kanapki. Zalałaś herbatę i usiadłaś przy stole. W momencie, w którym skończyłaś jeść do domu wszedł Krzysiek. Po chwili czułaś, że wszedł do kuchni, ale go nie widziałaś, bo stałaś tyłem do niego.
-Asiu... Ja chciałem cię przeprosić za wczoraj. Poniosło mnie. Jestem za bardzo przewrażliwiony. Bardzo martwię się o ciebie, o was. -łzy zaczęły spływać po twoich policzkach. -Asiu, kochanie, wybacz mi. -podszedł do ciebie. -Wybaczysz mi? -odwróciłaś się do niego. Spojrzałaś w jego smutne oczy.
-Tak. -powiedziałaś. Krzysiek przytulił cię.
-To dla ciebie. -wręczył ci bukiet kwiatów.
-Ale ja na nie nie zasługuję.
-Dlaczego.
-Dlatego, że tak na ciebie wczoraj naskoczyłam.
-Asiu, ja cię rozumiem. Byłaś zła na mnie i jeszcze te humorki kobiet w ciąży.
-Przepraszam. -wtuliłaś się w niego bardziej.
-Nie przepraszaj to ja cie przepraszam. -w jego objęciach czułaś się bezpiecznie. -Już nie płacz. -otarł ręką spływające po policzkach łzy i złożył delikatny pocałunek na twoich ustach. Włożyłeś kwiaty do wazonu i zaniosłeś go do salonu. Razem z Asią usiedliście na kanapie. a właściwie ty siedziałeś, a Asia leżała z głową na twoich nogach.
-Krzysiek... -zaczęłaś.
-Tak?
-Jak nazwiemy naszego maluszka. -dotknęłaś brzucha tak samo jak Krzysiek i w tym momencie maluszek zaczął kopać. Uśmiechnęłaś się lekko pod nosem.
-Nie mam pojęcia, a ty masz jakieś propozycje?
-Niestety nie, ale wiem jedno...
-Co takiego?
-Jeśli będzie syn nie nazwiemy go Michał. zaczęliście się śmiać.
-Tak masz rację, za dużo tych Michałów.
-Dobra koniec śmiechów, zastanawiaj się jakie imię możemy dać. -chwile się zastanawialiście.
-Może dla dziewczynki Julia? -powiedział po chwili Krzysiek.
-Julia... Julia Ignaczak. Podoba mi się. -uśmiechnąłeś się.
-No to dziewczynka załatwiona, a chłopiec?
-Może Filip?
-Filip Ignaczak. Pasuje.
-Czyli co? Sprawa załatwiona?
-Tak. -uśmiechnął się. Siedzieliście tak jeszcze przez godzinę rozmawiając o tym, że niedługo będziecie musieli udać się na zakupy dla maluszka i dla ciebie.
-Idę robić obiad. -powiedziałaś i zaczęłaś się podnosić.
-Pomogę. -wyszczerzył się.
-Nie chcesz odpocząć?
-Przed czym? -zdziwił się.
-Jutro jedziesz na zgrupowanie.
-No i co z tego?
-Co chwile treningi, przecież to męczy. Musisz mieć dużo siły.
-Gotowanie obiadu to nie jest ekstremalny wysiłek.
-No jak tam uważasz. -powiedziałaś poszliście do kuchni. Postawiliście na spaghetti. Krzysiek wyciągnął garnek na makaron. Nalał wody i postawił na piecu. Włączył gaz.
-A sól? -zapytałaś.
-Co? -obrócił się.
-A sól to kiedy wsypiesz?
-A fakt. -uśmiechnął się i posolił wodę. Wyciągnęłaś z lodówki mięso mielone, a Krzysiek garnek na sos. Wrzuciłaś mięso do garnka i zaczęłaś je smażyć. Dodałaś przyprawę.
-Woda się gotuje. -powiedziałaś. Krzysiek wyciągnął z szafki makaron, otworzył go i wrzucił do garnka. Po pół godzinie zajadaliście się już spaghetti.
-Jeju, ale to było dobre. -powiedział Krzysiek. Uśmiechnęłaś się pod nosem.
-Cieszę się, że ci smakowało. -usiedliście na kanapie i wtuliłaś się w niego.
-A wieczorem idziemy na kolacje.
-Co?! -prawie krzyknęłaś. -Po co?
-Żeby zjeść? Jutro wyjeżdżam.
-Musimy?
-Tak.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale idziemy i koniec.
-No dobra. -westchnęłaś.
-A po za tym mam dla ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę? Jaką? -ożywiłaś się.
-Nic nie powiem. Dowiesz się później. -uśmiechnął się tajemniczo.
-Jeszcze będziesz coś chciał. -udałaś obrażoną, a Krzysiek zaczął się śmiać.
----------------------------------
Wróciłam ! :) Myślę, że teraz już nie będzie jakiś przerw. Dziękuję za odpowiedź na pytanie, ale niestety. Jest jeden wielki remis ! Tak więc decyzja będzie należała do mnie :) A teraz pozdrawiam serdecznie !
25 komentarzy = nowy rozdział !
PS. Dziękuję za 10 tysięcy wyświetleń jesteście niesamowici :)
-Asiu... Ja chciałem cię przeprosić za wczoraj. Poniosło mnie. Jestem za bardzo przewrażliwiony. Bardzo martwię się o ciebie, o was. -łzy zaczęły spływać po twoich policzkach. -Asiu, kochanie, wybacz mi. -podszedł do ciebie. -Wybaczysz mi? -odwróciłaś się do niego. Spojrzałaś w jego smutne oczy.
-Tak. -powiedziałaś. Krzysiek przytulił cię.
-To dla ciebie. -wręczył ci bukiet kwiatów.
-Ale ja na nie nie zasługuję.
-Dlaczego.
-Dlatego, że tak na ciebie wczoraj naskoczyłam.
-Asiu, ja cię rozumiem. Byłaś zła na mnie i jeszcze te humorki kobiet w ciąży.
-Przepraszam. -wtuliłaś się w niego bardziej.
-Nie przepraszaj to ja cie przepraszam. -w jego objęciach czułaś się bezpiecznie. -Już nie płacz. -otarł ręką spływające po policzkach łzy i złożył delikatny pocałunek na twoich ustach. Włożyłeś kwiaty do wazonu i zaniosłeś go do salonu. Razem z Asią usiedliście na kanapie. a właściwie ty siedziałeś, a Asia leżała z głową na twoich nogach.
-Krzysiek... -zaczęłaś.
-Tak?
-Jak nazwiemy naszego maluszka. -dotknęłaś brzucha tak samo jak Krzysiek i w tym momencie maluszek zaczął kopać. Uśmiechnęłaś się lekko pod nosem.
-Nie mam pojęcia, a ty masz jakieś propozycje?
-Niestety nie, ale wiem jedno...
-Co takiego?
-Jeśli będzie syn nie nazwiemy go Michał. zaczęliście się śmiać.
-Tak masz rację, za dużo tych Michałów.
-Dobra koniec śmiechów, zastanawiaj się jakie imię możemy dać. -chwile się zastanawialiście.
-Może dla dziewczynki Julia? -powiedział po chwili Krzysiek.
-Julia... Julia Ignaczak. Podoba mi się. -uśmiechnąłeś się.
-No to dziewczynka załatwiona, a chłopiec?
-Może Filip?
-Filip Ignaczak. Pasuje.
-Czyli co? Sprawa załatwiona?
-Tak. -uśmiechnął się. Siedzieliście tak jeszcze przez godzinę rozmawiając o tym, że niedługo będziecie musieli udać się na zakupy dla maluszka i dla ciebie.
-Idę robić obiad. -powiedziałaś i zaczęłaś się podnosić.
-Pomogę. -wyszczerzył się.
-Nie chcesz odpocząć?
-Przed czym? -zdziwił się.
-Jutro jedziesz na zgrupowanie.
-No i co z tego?
-Co chwile treningi, przecież to męczy. Musisz mieć dużo siły.
-Gotowanie obiadu to nie jest ekstremalny wysiłek.
-No jak tam uważasz. -powiedziałaś poszliście do kuchni. Postawiliście na spaghetti. Krzysiek wyciągnął garnek na makaron. Nalał wody i postawił na piecu. Włączył gaz.
-A sól? -zapytałaś.
-Co? -obrócił się.
-A sól to kiedy wsypiesz?
-A fakt. -uśmiechnął się i posolił wodę. Wyciągnęłaś z lodówki mięso mielone, a Krzysiek garnek na sos. Wrzuciłaś mięso do garnka i zaczęłaś je smażyć. Dodałaś przyprawę.
-Woda się gotuje. -powiedziałaś. Krzysiek wyciągnął z szafki makaron, otworzył go i wrzucił do garnka. Po pół godzinie zajadaliście się już spaghetti.
-Jeju, ale to było dobre. -powiedział Krzysiek. Uśmiechnęłaś się pod nosem.
-Cieszę się, że ci smakowało. -usiedliście na kanapie i wtuliłaś się w niego.
-A wieczorem idziemy na kolacje.
-Co?! -prawie krzyknęłaś. -Po co?
-Żeby zjeść? Jutro wyjeżdżam.
-Musimy?
-Tak.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale idziemy i koniec.
-No dobra. -westchnęłaś.
-A po za tym mam dla ciebie niespodziankę.
-Niespodziankę? Jaką? -ożywiłaś się.
-Nic nie powiem. Dowiesz się później. -uśmiechnął się tajemniczo.
-Jeszcze będziesz coś chciał. -udałaś obrażoną, a Krzysiek zaczął się śmiać.
----------------------------------
Wróciłam ! :) Myślę, że teraz już nie będzie jakiś przerw. Dziękuję za odpowiedź na pytanie, ale niestety. Jest jeden wielki remis ! Tak więc decyzja będzie należała do mnie :) A teraz pozdrawiam serdecznie !
25 komentarzy = nowy rozdział !
PS. Dziękuję za 10 tysięcy wyświetleń jesteście niesamowici :)
piątek, 1 listopada 2013
WAŻNE !
Cześć wszystkim ! Chciałabym wam napisać, że przyszły gorsze dni. Mam zanik. Niby wiem co chcę napisać, ale gdy przychodzi co do czego to mam kompletną pustkę. Kolejny rozdział pojawi się jakoś na początku tygodnia. Bynajmniej mam takie plany. Myślę, że mnie zrozumiecie i nie przestaniecie zaglądać na tego bloga.
Przepraszam...
Aneta.
Przepraszam...
Aneta.
Subskrybuj:
Posty (Atom)